niedziela, 8 czerwca 2014
Rozdział 22-"MASZ KONSOLĘ!!!"
Jezu, ta Marija jest psychicznie chora! Żeby moją Violę tak załatwić za zniszczenie jej reputacji?
-Nie no, ona jest za przeproszeniem przyjebana!-powiedziałam
-Potwierdzam!-dodała Fran
-Właśnie...-odparła Viola i dołączył się do nas Leon który przyniósł koktajle
-Dla kaleki generalnej,-podał Vilu-Dla kaleki mniej generalnej,-podał mi-Dla kaleki mniej generalnej-podał Fran-I dla niezwykłego i super zajebistego mnie-wziął dla siebie
-I to jakże skromnego!-skomentowała Violetta
*Violetta*
Zadzwonił do mnie tata
V: Halo?
G: Cześć Violu, możemy się do was jutro wprosić na obiad?
V: Hmmmm... Niech pomyślę.... Możecie!
G: Okej, fajnie! Dobra, kończę, bo muszę jeszcze kilka rzeczy do pracy zrobić
V: Dobra, to papa, dziubaski
G: Papa :)
-To twój gach?-zapytał Leon
-Tak, wiesz-postukałam się palcem w czoło-Mój ojciec, Ramallo i Olga jutro na obiad przychodzą
-To może bym moją mamę zaprosił?
-Jak chcesz...
-MASZ KONSOLĘ!!!-wrzasnęła Cami i każdemu dała po jednego pada, po czym włożyła płytę do czytnika.... Pograliśmy sobie i zauważyliśmy że zrobiła się 20:36
-Kurde, późno, my będziemy się zbierać...-powiedziała Fran
-Okej, wiesz, może zrobimy sobie jakiś Piżama Party...-odparłam
-Dobra, jeszcze się zdzwonimy...-dodała Cami i dziewczyny poszły
-Głodna?-zapytał Leon
-Bardzo...-odparłam, a Leon poszedł do kuchni. Po chwili przyniósł mi taką kolacje
-Proszsz...
-Serio? Parówki w łóżeczkach?
-Nom...
-----------------------------------------------------------------------------------------------
Wiem, krótki i okropny, ale jestem chora i nie stać mnie na więcej... Przepraszam i proszę o komcie :)
Ni<3
środa, 4 czerwca 2014
Rozdział 21-Psiapsióły
*Violetta*
/Rano/
Obudziłam się i chciałam wstać. Zakręciło mi się w głowie i momentalnie upadłam na łóżko.
-Aaa, Leon, przynieś mnie na dół, bo umrę!-krzyknęłam, a po minucie Leon już był i mnie zaniósł na dół, po czym dał śniadanie. Leon zaczął zmieniać mi opatrunek. Ktoś zadzwonił do drzwi. Leoś poszedł otworzyć i wyraźnie z kimś gadał-Miśu, kto to?-zapytałam jak zwykle ciekawska ja. Nagle do pokoju weszły Fran i Cami. Fran miała bandaż na nadgarstku i:gazę przyczepioną na głowie, a Cami była o kulach, ale nie miała gipsu i miała kołnierz na szyi-Matko, dziewczyny, co ona wam zrobiła?-spytałam
-Raczej, co ona tobie zrobiła?-odpowiedziała pytaniem na pytanie Cami i pokazała na Leona który wiązał mi bandaż i wyrzucał gazę
-Wystrzeliła do mnie z pistoletu...-odparłam
-OMG, to dlatego że zniszczyłaś jej reputację?-dodała Fran
-Mhm...-przytaknęłam...
------------------------------------------------------------------------------------------------
Sorry, że taki krótki, ale się zakochałam i brak mi weny i ogólnie mózgu... Cieszcie się, bo jak się zabujam to nie kłócę... Chyba że ułożę plan wcześniej...
Ni<3
wtorek, 3 czerwca 2014
Rozdział 20-Nie ma to jak we własnym do.. Wróć! We własnej willi!
*Leon*
-Wchodzimy?-zapytałem i wziąłem Violę na ręce
-Jasne!-odparła. Dom był zachwycający! Cały czas z Violettą na rękach zaczęliśmy zwiedzać dom:
-Eeeeee... A po co nam jeszcze jedna sypialnia?-zapytała Viola
-Oni myślą że my... No wiesz?-odparłem
-Najwyraźniej!-odpowiedziała Violetta-Ała... Choć do salonu i połóż mnie na kanapie bo mnie boli strasznie...-zaniosłem ją do salonu i posadziłem na kanapie... A tam co? Konsola i kilka gier! Violi dałem białą konsolę, a sobie wziąłem czarną. Włożyłem płytę do gry "Little Big Planet" i zaczęliśmy grać. Około 4 godziny później przeszliśmy całą grę....
-Uzależniliśmy się...-powiedziałem
-Tsa...-odparła Viola. Nagle na jej bluzce pojawiła się czerwona plamka
-Gaza Ci przecieka...-wziąłem z walizki gazę i bandaż-Podwiń bluzkę...-rozkazałem, a Vilu nie pewnie zrobiła to co jej kazałem. Zmieniłem opatrunek i przebraliśmy się w piżamy
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Na prośbę Peti Tka dodałam zdjęcia domu w środku zamiast linków ;) Bardzo proszę o komentarze!!! Całuski :* Ni<3
PS.: Przepraszam za to, że taki krótki, ale trochę mi zajęły te zdjęcia...
poniedziałek, 2 czerwca 2014
Zareklamuj się!!!
Ni<3
Rozdział 19-To jest mój dom?
Wybrałam szybko numer i zadzwoniłam
G: Halo?
V: Hej tato...
G: Viola! Jak się czujesz skarbie?
V: Tak sobie... Chodzić nie umiem...
G: Jak nie umiesz?
V: No od razu kręci mi się w głowie i się wywalam...
G: No to umiesz, ale nie możesz... Kiedy wychodzisz?
V: Emmm... Za około pół tygodnia... Ale w domu muszę leżeć i nic nie robić... No prawie nic
G: Aha... Jeszcze jeden szczegół...
V: Jaki?
G: Bo wiesz zamieszkasz z Leonem...
V: Wiem, mówił mi już
G: I jak wrócisz to od razu jedziecie do waszego domu... Wasze rzeczy już tam są...
V: Serio?
G: Serio...
V: Serio, serio?
G: Serio, serio...
V: Serio, serio, serio?
G: Serio, serio, serio... Violka skończ!
V: No dobra, ja będę kończyć... Papa
G: Papa..
Rozłączyłam się
-Co tak seriowałaś?-zapytał Leon
-Że mamy pojechać od razu do naszego nowego domu jak przyjedziemy do Buenos Aires-odparłam
-Serio?
-Serio, dalej nie pozwolę Ci seriować!
-Bo?
-Bo oglądamy film!-włączyłam kompa i włączyliśmy film "Seks w wielkim mieście". Dlaczego? Nie wiem... Jakoś wyszło... Zrobił się wieczór, więc chcieliśmy spać... Leon zszedł z mojego łóżka, usiadł na krześle i położył głowę na łóżku-Co robisz?
-Zasypiam
-A dlaczemu nie tu?-pokazałam na moje łóżko
-Bo ty tam śpisz...
-To ty też tu śpij!-Leon wszedł na łóżko. Przytuliłam się do niego i zasnęłam
/5 dni później [Rano]/
Leon poszedł po wodę... Leżałam na łóżku i bawiłam się kabelkiem od kroplówki, gdy nagle pojawił się lekarz
-Violetto, dzisiaj wychodzisz!-powiedział
-Naprawdę?
-Tak! Możesz się już ubrać, ale jeszcze musimy zrobić ci kilka badań...
-Dobra!-lekarz wyszedł, a ja chciałam sięgnąć po moją torbę i prawie spadłam, ale Leon mnie przytrzymał
-Co robisz?-zapytał
-Biorę ciuchy, bo dziś wychodzę...-odparłam jak gdyby nigdy nic. Leon ucieszył się z tego faktu tak, że niemal nie rozwalił szpitala. Wzięłam torbę i poszliśmy z Leonem pod rękę (inaczej jeszcze nie daje rady) do kibelka. Gdy się przebierałam, zobaczyłam jak naprawdę okropnie wygląda ta rana, ponieważ ciekła mi z niej krew jak z kranu, więc gaza się odkleiła. Szybko ją zakleiłam i ubrałam się w to, bo było chłodno i padał deszcz i tu i w Buenos Aires... Miałam jeszcze kilka badań, dwa razy zmienianą gazę i w końcu pojechaliśmy na lotnisko
/3 godziny później/
Siedzimy w samolocie i lecimy. Za około 2 godziny będziemy na miejscu... Oglądałam z Leonem jeszcze jakiś film, trochę pospałam, trochę pojęczałam że mnie boli i dolecieliśmy. Leon pomógł mi wyjść z samolotu... Poprawka... Wyniósł mnie z samolotu. Postawił mnie na ziemi
-W końcu świeże powietrze!-powiedziałam i zakręciło mi się w głowie, a od tego prawie upadłam, więc Leon postanowił że mi pomoże. Po 15 minutach (wszyscy byli po 2-3 min...) doszliśmy po odbiór bagażu. Później Leon wkurzył się i miał tak: 3 walizy w jednej ręce i mnie przewieszoną przez ramię-Aaaaa!!! Leon przestań!!!! Aaaaa!!! Boli! Ała! Przestań! Wbijasz mi ramię w ranę!!!-waliłam go pięściami po plecach, a on mnie postawił. Myślałam że jeszcze 15 minut drogi (ze mną oczywiście), a tutaj auto Leona. Usiadłam na przednim siedzeniu, trzymając się za ranę, która znajdowała się zaraz obok żebra. Dostaliśmy namiary na nasz dom. Gdy tam podjechaliśmy zauważyliśmy przepiękną willę
-Eeee... To jest nasz dom?-zapytał Leon
-Wiesz, może lepiej wyślę zdjęcie do taty, żebyśmy do czyjegoś domu nie weszli!-odparłam zrobiłam zdjęcie i wysłałam do taty
Do: Tata
niedziela, 1 czerwca 2014
Rozdział 18-Pocałunek jest dobry na wszystko
Nasze usta złączyły się w pocałunku... Nie wiem jak ja wytrzymałem tydzień bez jej pocałunków... Do sali weszła pielęgniarka
-Dość tych buziaków, ja tu muszę opatrunek i kroplówkę zmienić!!!-powiedziała, a my się od siebie oderwaliśmy. Viola pojechała na wózku prowadzonym przez pielęgniarkę do gabinetu zabiegowego
*Violetta*
/Gabinet zabiegowy/
-No, no, tej miłości to nigdy za wiele!-powiedziała pielęgniarka pomagając usiąść mi na kozetce. Ja odpowiedziałam jej uśmiechem-Wiesz że twój chłopak cały czas tu był? Nie chodził w ogóle do domu, tylko po twoje rzeczy...
-Nie chodził do domu, bo my tu jesteśmy na wakacjach!-odparłam
-Aha...
-Wyjeżdżamy zaraz jak z tond wyjdę...
-Dobra, my tu sobie gadu gadu, a tobie gaza przecieka, zdejmuj bluzkę!-zdjęłam pospiesznie bluzkę, a pielęgniarka odwinęła bandaż i ostrożnie zdjęła gazę. Psiknęła to jakimś czymś, a to strasznie bolało. Zacisnęłam pięści... Coś tam jeszcze pomajstrowała i zakleiła gazę po czym zawinęła bandażem. Wzięła kroplówkę i zawiozła mnie na salę. Tam podłączyła kroplówkę i wyszła razem z wózkiem
-Wrócimy do poprzedniego zajęcia?-zapytał Leon
-Jak najbardziej!-odparłam i zaczęliśmy się całować. Nagle przerwałam
-Co jest?-zapytał Leon
-Zaprowadź mnie do WC...-jęknęłam
-Przecież masz wóz... Nie nie masz wózka
-Nie, bo piguła jest zbyt skąpa żeby go zostawić...-odparłam i usiadłam na łóżku, ale automatycznie zakręciło mi się w głowie-Leon umieram...
-Jeszcze nie, chodź bo łóżko zmoczysz-Leon wziął mnie pod rękę i zaprowadził pod kibelek
-Tu się rozstajemy...-weszłam do małego śmierdzącego pomieszczenia. Wróciliśmy do sali. Położyłam się i chciałam poczytać książkę, ale literki mi skakały przed oczami więc zrezygnowałam
-Zaśpiewaj mi coś...-zaproponował
-Nieeee....-odparłam
-Zaśpiewam z tobą...
-Ale co?
-Eeeee... Nie wiem.... Może będziemy wymyślać?
-Leon, nie chce mi się myśleć...
-Dawaj!!!-namawiał mnie Leon i włączył dyktafon
Rozdział 17-Szpital
Szybko wsiadłem do karetki i pojechaliśmy...
/W szpitalu/
Dojechaliśmy i czekam tu już chyba ze 2 godziny, ale to tylko dla tego że muszą wyciągnąć Violi z rany kule, sprawdzić czy nie naruszyła organów, zszyć ranę, podłączyć Violettę do różnych urządzeń... Zadzwonię do jej ojca... Tak będzie najlepiej... Szybko wybrałem numer i zadzwoniłem
G: Tak słucham?
L: Dzień dobry, Leon Verdas z tej strony
G: O, cześć, co chciałeś?
L: Violetta jest w szpitalu
G: J... Jak to w... Szpitalu???
L: Jakaś dziewczyna z tego liceum w Madrycie, najpierw żeby nastraszyć Violę pobiła jej przyjaciółki, a teraz wystrzeliła do Violi...
G: O jezu... Czekaj, przylecimy z twoją matką jutro!!!
L: Dobrze...Do widzenia...
G: Do widzenia...
Schowałem telefon do kieszeni i podszedł do mnie lekarz...
-Panie Verdas, może pan iść do Violetty... Jest w śpiączce, ale powinna słyszeć co pan do niej mówi... Aha, jeszcze jedno. Jeżeli lekko rusza palcami, to znaczy że wyczuwa pana obecność...-powiedział lekarz
-Dobrze, w której leży sali?-spytałem
-W 201-odparł lekarz i poszedł. Wszedłem do sali...Były tam jeszcze jakieś dwie czy trzy kaleki w śpiączce, ale mnie interesowała tylko moja Violetta... Usiadłem obok niej i rozpocząłem moją wypowiedź:
-Violu... Ja... To moja wina... Gdyby nie to że się zagapiłem na jakiegoś głupiego psa... To byś tu nie leżała... Miały to być wakacje naszych marzeń, a... Są to wakacje naszych koszmarów... Ale gdyby nie ta suka... Ja... Znajdę ją.... Ja... Ja kocham tylko ciebie i... I chcę być z tobą już na zawsze... Moje ulubione miejsce na ziemi jest przy tobie...-rozpłakałem się... Nawet nie wiem kiedy zasnąłem...
/Następnego dnia; 12:21/
Moja mama i German zaraz tu będą... Co ja powiem ojcu Violi? Popatrzyłem się na nią... Taka bezbronna... Poruszyła palcami... Przynajmniej wiem, że wyczuwa moją obecność... Złapałem jej rękę... Do sali weszła moja mama i ojciec Violetty. Wstałem i wyszliśmy na korytarz
-Ja... Ja przepraszam...-powiedziałem do Germana
-Ale za co ty mnie przepraszasz?-odparł
-Za to że nie obroniłem Violetty przed tą szmatą...
-Leon, byłeś zdezorientowany... Miałeś prawo...-wtrąciła się moja mama
-To prawda...-potwierdził German
-Aha... Leon... Mamy jeszcze jedną sprawę...-zaczęła moja mama
-Tak?
-Wiesz, lepiej będzie jak zamieszkasz z Violettą-powiedział tata Violi
-Ja?
-Tak, ty Leon, a widzisz tu innego chłopaka Violetty?-moja mama czasem na serio umie wkurzyć... Na przykład teraz...
-Macie już kupiony dom... Poprawka... Willę...-odparł German
-No... No dobra...-zgodziłem się
/Tydzień później/
Poszedłem na dół po kawę... Lekarze badali Violę... Wjechałem windą na górę i usiadłem w poczekalni. Podszedł do mnie lekarz
-Violetta się obudziła, może pan do niej iść...-powiedział lekarz i sobie poszedł. Ja poszedłem... Poprawka... Pogalopowałem do Violetty...
-Leon?-zapytała słabym głosem
-Tak Violu, spokojnie...-odparłem i usiadłem obok niej
-Przytul mnie...-powiedziała Viola
-Dobrze...-przytuliłem ją, a ona przyłożyła mi twarz do klatki piersiowej
-Kocham Cię...
-Ja Ciebie też...
-Leon... To nie jest twoja wina...-zaczęła
-Jest... Nie wybaczę sobie tego
-Przestań... To jest wina tej... Tej... Tej szmaty...-rozpłakała się
-Już... Ciii...-uciszałem ją i kołysałem
-Ja się jej boję nadal...-odparła
-Nie bój się... A wiesz że mamy razem zamieszkać?-zmiana tematu zawsze działa
-Jak razem... Sami?
-Tak, nasi rodzice tak zdecydowali... No chyba że nie chcesz...
-Leon, nie gadaj głupot, jasne że chcę... Tylko przy tobie czuję się bezpieczna...
----------------------------------------------------------------------------------
No i jest rozdział 17... Może dzisiaj będzie jeszcze jeden... Bardzo proszę o komcie i macie mało czasu na OS!!!
Ni<3