niedziela, 1 czerwca 2014

Rozdział 18-Pocałunek jest dobry na wszystko

*Leon*

Nasze usta złączyły się w pocałunku... Nie wiem jak ja wytrzymałem tydzień bez jej pocałunków... Do sali weszła pielęgniarka
-Dość tych buziaków, ja tu muszę opatrunek i kroplówkę zmienić!!!-powiedziała, a my się od siebie oderwaliśmy. Viola pojechała na wózku prowadzonym przez pielęgniarkę do gabinetu zabiegowego

*Violetta*

/Gabinet zabiegowy/

-No, no, tej miłości to nigdy za wiele!-powiedziała pielęgniarka pomagając usiąść mi na kozetce. Ja odpowiedziałam jej uśmiechem-Wiesz że twój chłopak cały czas tu był? Nie chodził w ogóle do domu, tylko po twoje rzeczy...
-Nie chodził do domu, bo my tu jesteśmy na wakacjach!-odparłam
-Aha...
-Wyjeżdżamy zaraz jak z tond wyjdę...
-Dobra, my tu sobie gadu gadu, a tobie gaza przecieka, zdejmuj bluzkę!-zdjęłam pospiesznie bluzkę, a pielęgniarka odwinęła bandaż i ostrożnie zdjęła gazę. Psiknęła to jakimś czymś, a to strasznie bolało. Zacisnęłam pięści... Coś tam jeszcze pomajstrowała i zakleiła gazę po czym zawinęła bandażem. Wzięła kroplówkę i zawiozła mnie  na salę. Tam podłączyła kroplówkę i wyszła razem z wózkiem
-Wrócimy do poprzedniego zajęcia?-zapytał Leon
-Jak najbardziej!-odparłam i zaczęliśmy się całować. Nagle przerwałam
-Co jest?-zapytał Leon
-Zaprowadź mnie do WC...-jęknęłam
-Przecież masz wóz... Nie nie masz wózka
-Nie, bo piguła jest zbyt skąpa żeby go zostawić...-odparłam i usiadłam na łóżku, ale automatycznie zakręciło mi się w głowie-Leon umieram...
-Jeszcze nie, chodź bo łóżko zmoczysz-Leon wziął mnie pod rękę i zaprowadził pod kibelek
-Tu się rozstajemy...-weszłam do małego śmierdzącego pomieszczenia. Wróciliśmy do sali. Położyłam się i chciałam poczytać książkę, ale literki mi skakały przed oczami więc zrezygnowałam
-Zaśpiewaj mi coś...-zaproponował
-Nieeee....-odparłam
-Zaśpiewam z tobą...
-Ale co?
-Eeeee... Nie wiem.... Może będziemy wymyślać?
-Leon, nie chce mi się myśleć...
-Dawaj!!!-namawiał mnie Leon i włączył dyktafon
Tanto tiempo caminando junto a ti 
Aun recuerdo el día en que te conocí
El amor en mi nació tu sonrisa me enseno
Tras las nubes siempre va a estar el sol

Te confieso que sin ti no se seguir.
Luz en el camino tu eres para mi.
Desde que mi alma te vio.
Tu dulzura me envolvió.
Si estoy contigo se detiene el reloj.

Lo sentimos los dos el corazón nos hablo
Y al oído suave nos susurro


Quiero mirarte
Quiero sonarte
Vivir contigo cada instante
Quiero abrazarte
Quiero besarte
Quiero tenerte junto a mi
Pues amor es lo que siento.
Eres todo para mi.

Quiero mirarte
Quiero sonarte
Vivir contigo cada instante
Quiero abrazarte
Quiero besarte
Quiero tenerte junto a mi
Tu eres lo que necesito.
Pues lo que siento es

Amor

En tus ojos veo el mundo de color.
En tus brazos descubrí yo el amor.
Vera en mi ella lo mismo?
Querrá el estar conmigo?
Dime que tu lates por mi también 

Lo sentimos los dos el corazón nos hablo
Y al oído suave nos susurro

Quiero mirarte
Quiero sonarte
Vivir contigo cada instante
Quiero abrazarte
Quiero besarte
Quiero tenerte junto a mi
Pues amor es lo que siento.
Eres todo para mi.

Quiero mirarte
Quiero sonarte
Vivir contigo cada instante
Quiero abrazarte
Quiero besarte
Quiero tenerte junto a mi
Pues amor es lo que siento 
Eres todo para mi


Quiero mirarte
Quiero sonarte
Vivir contigo cada instante
Quiero abrazarte
Quiero besarte
Quiero tenerte junto a mi
Tu eres lo que necesito.
Pues lo que siento es

Amor

-Spać mi się przez Ciebie chce...-powiedziałam ziewając
-No to przepraszam że wszystko Cię męczy...-odparł Leon
-Jest jedna rzecz która mnie nie męczy!
-Jaka?
-Taka-po tym słowie bardzo namiętnie pocałowałam Leona
-Mi pasuje-uśmiechnął się Leon
-Muszę zadzwonić do taty...-wzięłam mój telefon


-------------------------------------------------------------------------------
Sorka że taki krótki, ale muszę siostrze włączyć bajkę
Ni<3

Rozdział 17-Szpital

*Leon*

Szybko wsiadłem do karetki i pojechaliśmy...

/W szpitalu/

Dojechaliśmy i czekam tu już chyba ze 2 godziny, ale to tylko dla tego że muszą wyciągnąć Violi z rany kule, sprawdzić czy nie naruszyła organów, zszyć ranę, podłączyć Violettę do różnych urządzeń... Zadzwonię do jej ojca... Tak będzie najlepiej... Szybko wybrałem numer i zadzwoniłem
G: Tak słucham?
L: Dzień dobry, Leon Verdas z tej strony
G: O, cześć, co chciałeś?
L: Violetta jest w szpitalu
G: J... Jak to w... Szpitalu???
L: Jakaś dziewczyna z tego liceum w Madrycie, najpierw żeby nastraszyć Violę pobiła jej przyjaciółki, a teraz wystrzeliła do Violi...
G: O jezu... Czekaj, przylecimy z twoją matką jutro!!!
L: Dobrze...Do widzenia...
G: Do widzenia...
Schowałem telefon do kieszeni i podszedł do mnie lekarz...
-Panie Verdas, może pan iść do Violetty... Jest w śpiączce, ale powinna słyszeć co pan do niej mówi... Aha, jeszcze jedno. Jeżeli lekko rusza palcami, to znaczy że wyczuwa pana obecność...-powiedział lekarz
-Dobrze, w której leży sali?-spytałem
-W 201-odparł lekarz i poszedł. Wszedłem do sali...Były tam jeszcze jakieś dwie czy trzy kaleki w śpiączce, ale mnie interesowała tylko moja Violetta... Usiadłem obok niej i rozpocząłem moją wypowiedź:
-Violu... Ja... To moja wina... Gdyby nie to że się zagapiłem na jakiegoś głupiego psa... To byś tu nie leżała... Miały to być wakacje naszych marzeń, a... Są to wakacje naszych koszmarów... Ale gdyby nie ta suka... Ja... Znajdę ją.... Ja... Ja kocham tylko ciebie i... I chcę być z tobą już na zawsze... Moje ulubione miejsce na ziemi jest przy tobie...-rozpłakałem się... Nawet nie wiem kiedy zasnąłem...

/Następnego dnia; 12:21/

Moja mama i German zaraz tu będą... Co ja powiem ojcu Violi? Popatrzyłem się na nią... Taka bezbronna... Poruszyła palcami... Przynajmniej wiem, że wyczuwa moją obecność... Złapałem jej rękę... Do sali weszła moja mama i ojciec Violetty. Wstałem i wyszliśmy na korytarz
-Ja... Ja przepraszam...-powiedziałem do Germana
-Ale za co ty mnie przepraszasz?-odparł
-Za to że nie obroniłem Violetty przed tą szmatą...
-Leon, byłeś zdezorientowany... Miałeś prawo...-wtrąciła się moja mama
-To prawda...-potwierdził German
-Aha... Leon... Mamy jeszcze jedną sprawę...-zaczęła moja mama
-Tak?
-Wiesz, lepiej będzie jak zamieszkasz z Violettą-powiedział tata Violi
-Ja?
-Tak, ty Leon, a widzisz tu innego chłopaka Violetty?-moja mama czasem na serio umie wkurzyć... Na przykład teraz...
-Macie już kupiony dom... Poprawka... Willę...-odparł German
-No... No dobra...-zgodziłem się

/Tydzień później/

Poszedłem na dół po kawę... Lekarze badali Violę... Wjechałem windą na górę i usiadłem w poczekalni. Podszedł do mnie lekarz
-Violetta się obudziła, może pan do niej iść...-powiedział lekarz i sobie poszedł. Ja poszedłem... Poprawka... Pogalopowałem do Violetty...
-Leon?-zapytała słabym głosem
-Tak Violu, spokojnie...-odparłem i usiadłem obok niej
-Przytul mnie...-powiedziała Viola
-Dobrze...-przytuliłem ją, a ona przyłożyła mi twarz do klatki piersiowej
-Kocham Cię...
-Ja Ciebie też...
-Leon... To nie jest twoja wina...-zaczęła
-Jest... Nie wybaczę sobie tego
-Przestań... To jest wina tej... Tej... Tej szmaty...-rozpłakała się
-Już... Ciii...-uciszałem ją i kołysałem
-Ja się jej boję nadal...-odparła
-Nie bój się... A wiesz że mamy razem zamieszkać?-zmiana tematu zawsze działa
-Jak razem... Sami?
-Tak, nasi rodzice tak zdecydowali... No chyba że nie chcesz...
-Leon, nie gadaj głupot, jasne że chcę... Tylko przy tobie czuję się bezpieczna...



----------------------------------------------------------------------------------
No i jest rozdział 17... Może dzisiaj będzie jeszcze jeden... Bardzo proszę o komcie i macie mało czasu na OS!!!
Ni<3